W końcu nadszedł czas na post, na którego czekałam już długo, a mianowicie to post o smakołykach jakie jadłam lub piłam podczas mojego pobytu w Anglii. Oczywiście to nie wszystko, ale takie moje najbardziej ulubione jedzonko i napoje. Zdjęcia chickenów powtarzają się, bo za każdym razem jak byliśmy właśnie je zjeść to robiłam im zdjęcia. Są tak pyszne i duże, że jednym można się najeść spokojnie, do tego są frytki i napój za 2,50 funta. Rewelacja, ale trzeba trafić na dobry lokal, bo jest ich tysiące, a raz spróbowałam z innego to kotlet smakował jak suchy paluszek rybny, a te porządne, które mogłabym jeść codziennie to są takie miękkie i rozpływające się w ustach, po prostu są pyszne! Jak ktoś kiedyś będzie w Anglii to szczerze polecam jak ktoś lubi ;)
Tak się też złożyło, że post z jedzeniem, które uwielbiam akurat wypadło na setny post na moim blogu.