Witam!
Pisałam już, że postów kosmetycznych będzie coraz więcej na blogu. Bardzo lubię pisać o kosmetykach, ale i takie posty u innych również nie interesują. Ostatnio pojawia się u mnie sporo nowości, nowe współprace, ale i produkty, które sama kupuję. Lubię testować nowe rzeczy, srawia mi to ogromną radość. Dzisiaj przychodzę z recenzją dwóch produktów ze sklepu
Bio-beauty. Możecie tam znaleźć produkty certyfikowane naturalne i organiczne bez chemicznych dodatków, które występują w większości kosmetyków drogeryjnych.
W mojej paczce oprócz pełnowymiarowych produktów znalazłam również dwie próbki. Pierwsza z nich to intensywnie nawilżający żel do twarzy, którego trzymam na jakąś podróż. A druga rzecz to taki awaryjny zestaw dla kobiety, w skład którego wchodzi podpaska, wkładka i tampon. Trzymam w torebce, bo na pewno będzie taki dzień, że nieoczekiwanie mi się przyda.
Pierwszym produktem, o którym chciałam dzisiaj napisać jest organiczny żel pod prysznic z firmy
Born to Bio. Głównym składnikiem tego żelu jest
masło shea, odpowiedzialne za odżywienie i zmiękczenie skóry podcza kąpieli. Wzbogacony o organiczny
ekstrakt Daglezji zielonej ma przywrócić skórze równowagę i pozostawić długotrwałe uczucie świeżości. Zawiera również
glicerynę odpowiedzialną za nawilżenie skóry.
Cena: ok. 20 zł
Opakowanie: Plastikowa butelka z otwieraniem na klips. Bardzo ładna i oryginalna szata graficzna. Producent postarał się o to, żeby opakowanie cieszyło oko. Każdy inny zapach jest o innym wzorze i w innym kolorze.
Pojemność: 300 ml
Zapach: Jei chodzi o kwestię zapachu to mogą być jego przeciwnicy i zwolennicy. Jest ładny, ale ja wolę bardziej kwiatowe i owocowe zapachy do kąpieli. tutaj mamy kluczowy zapach masła shea, trochę orzechowy.
Konsystencja: gęsta, żelowa
Działanie: Żel przez swoją gęstą konsystencję jest bardzo wydajny. Ja nie żałuję sobie produktów do kąpieli i sporo ich wylewam. Po niecałym miesiącu używania zostało mi jeszcze z pół butelki. Jest żelowy, ale po prozprowadzeniu na ciało w kontakcie z wodą robi się kremowy. Nie pieni się bardz mocno, a delikatnie. Zapach nie utrzymuje się długi czas na skórze. Nie wysusza i nie podrażnia, powiedziałabym nawet, że delikatnie nawilża. Dobrze oczyszcza skórę i pozostawia ją świeżą.
Drugi produkt to odżywczy krem na noc z minerałami Morza Martwego firmy
Absolute Organics. Jest to odżywczy krem przeznaczony do nocnej pielęgnacji twarzy. Zawiera dwa
aktywne składniki o działaniu przeciwzmarszczkowym.
Lipactive Inca Inchi - organiczne źródło roślinne kwasów OMEGA 3, 6 i 9 oraz
SEPILIFT DPHP - silny składnik chroniący przed starzeniem o potrójnym odmładzającym działaniu: ujędrnia, intensywnie nawilża i zmniejsza widoczność zmarszczek wokół oczu. Krem zawiera również m.in.
aloes, oliwa z oliwek, olej jojoba, masło shea, skwalen i witaminę E.
Cena: ok. 35 zł
Opakowanie: Kartonowe pudełeczko, w którym znajduje się szklany pojemniczek z plastikową zakrętką. W opakowaniu dołączona jest również szpatułka do nakładania kremu oraz przykrywka.
Pojemność: 50 ml
Zapach: Nietety w tym przypadku zapach również nie wpadł w moje gusta. Jest naturalny w 100
% , ale ciężko jest mi go porównać z czym innym, jednak nie jest on mocno wyczuwalny i w żadnym stopniu mi nie przeszkadza.
Konsystencja: gęsta, treściwa, chociaż wydaje się być tłusta to taka nie jest
Działanie: Teraz przejdźmy do konkretów. Po pierwsze krem niesamowicie szybko się wchłania. Nie pozostawia tłustej warstwy na skórze. Twarz staje się matowa, miękka, uujędrniona i napięta. Krem bardzo fajnie nawilża i odżywia skórę. Nie podrażnił mnie ani nie zapchał co często się zdarza przy kremach. Mam prawie 22 lata i zmarszczek jeszcze aż tak widocznych nie mam, więc pod tym względem się nie wypowiem, ale ogólnie jestem pod wielkim wrażeniem temu kremu. Poiada wszystko to, czego ja w kremie szukam.
Podsumowując jestem mile zaskoczona z tych produktów. Bardzo lubię kosmetyki naturalne i coraz częściej takie się u mnie sprawdzają. Dajcie znać czy znacie te produkty, może skusicie się na któryś po mojej recenzji? :)